Zgoda na publikację wizerunku – zagrożenia i zabezpieczenia.

Zgoda na publikację wizerunku – zagrożenia i zabezpieczenia.

Nie dalej jak godzinę temu napisał do mnie Pan Nobody. Myślałem, że może pisze, aby złożyć przedwczesne życzenia świąteczne, ale nie. Złość i nerwy dosłownie kapały już z samego tytułu, którego, ze względu na szereg nieparlamentarnych słów, nie śmiem nawet zacytować. Niezmiernie zaintrygowany zacząłem wgłebiać się w treść listu.

 

„Wyobraź sobie Petelu – zaczął – dzwoni do mnie pewna niewiasta – nazwijmy ją – Joanną. I z mety z buzią, że jakim prawem wstawiłem jej zdjęcia do netu.

– Spokojnie – mówię – kim pani jest i o jakie zdjęcia chodzi?

– O moje, jak byłam w ciąży!

– Wie, pani, wiele zrobiłem zdjęć kobietom w ciąży…. Jak się pani nazywa i kiedy robiliśmy te zdjęcia?

– Rok temu! Nazywam się Joanna K……..

– A, pani Joasia – zaczyna do mnie docierać – pamiętam. Fajna sesja i z tego, co pamiętam jak oddawałem zdjęcia, była pani bardzo, ale to bardzo zadowolona.

– Byłam zadowolona, ale na na własny użytek, a nie, żeby mnie pan jak jakąś półnagą dziwkę pokazywał w sieci.

– Hmmm….. A podpisywała pani przed sesją zgodę na publikację wizerunku?

– Nie pamiętam, ale jak nawet podpisywałam, to tylko zgodę na pokazywanie tych zdjęć na spotkaniach pańskich z klientami.

– Proszę wybaczyć, ale na to nie potrzebuję pani zgody. Pani Joanno! Nie wykonuję sesji darmowych bez zgody na wszelkie formy publikacji i sprzedaży zdjęć. Jeżeli ma pani wątpliwości, co do legalności moich działań proszę zgłosić się na policję. Życzę pani miłego dnia i do widzenia.

Odłożyłem słuchawkę i się zaczęło. Czy ja, aby naprawdę mam gdzieś tę podpisaną zgodę wizerunkową? Bo jak nie to jestem udupiony. Myśl, myśl! Jak mam – to tylko w studio. Gdzie moje kluczyki do samochodu? Buty, załóż buty! Jadę. Zaczyna mnie telepać. Niepokój i wnerw na siebie, ze nie pamiętam. Wpadam do studia. Papiery. Kurde! Ile tego jest! Grzebię, grzebię, grzebię… Jest! Ufffff! Podpisane. Tyłek uratowany! Mówię ci Petelu – odstawiłem samochód na parking i dwa szybkie wprowadziłem bez zakąski. I dopiero zacząłem wracać do świadomości. Błogostan…. Jak ja to lubie 🙂 Uważaj Przyjacielu z kim robisz i na Boga – gromadź i zabezpieczaj kwity! Jak widać nawet po roku ktoś może cię próbować ustrzelić na kasę. Ta nasza profesja momentami bywa strasznie wredna.

Trzymaj się ciepło. Skoro zacząłem już spotkanie z butelczyną, to grzech byłoby nie skończyć 🙂

Twój Nobody”

Zastanowiłem się głębiej po przeczytaniu tego maila. Fakt. Trzeba uważać. Bardzo często, szczególnie początkujący fotografowie, nie przykładają odpowiedniej wagi do spraw związanych z publikacją wizerunku w sieci. Chcą na szybko pochwalić się jak to pięknie udało im się sportretować bardzo dobrą koleżankę z pracy – i bez zastanowienia umieszczają fotkę w internecie. Widzi to, dajmy na to, mąż koleżanki, robi print screena jako dowód i „grzecznie” prosi żonę aby zgłosiła na policji bezprawne użycie wizerunku, bo jest okazja od jakiegoś idioty wyrwać parę groszy. Niestety takich sytuacji jest coraz więcej i jeżeli nie masz na ręku umowy wizerunkowej – leżysz, kwiczysz i…. płacisz.

Jak się przed tym ustrzec? Dla jasności przedstawię rady w punktach, żeby nie zagmatwać tematu:

Jeżeli robisz komuś zdjęcie (jedno, lub całą serię np. w studio) na początku jasno i wyraźnie ustal warunki, na jakich się dana sesja odbywa. Jeżeli, ktoś cię wynajął i płaci za pracę ma prawo odmówić prawa do publikacji. Musisz to uszanować przy zawieraniu umowy. Jeżeli wykonujesz tzw. sesję TFP (zdjęcia za pozowanie), automatycznie modelka powinna mieć świadomość, że skoro nie pobierasz wynagrodzenia, to niejako twoją „zapłatą” jest możliwość publikacji zdjęć.

Gdy uzgodnicie szczegóły powinniście podpisać stosowną umowę wizerunkową. Wzory takich umów znajdziecie w sieci, ale warto skonsultować jej treść z jakimś prawnikiem.

Umowa wizerunkowa powinna zostać w obecności jakiegoś świadka. Może to być np. wizażystka czy fryzjerka uczestnicząca w przygotowywaniu modelki, albo nawet osoba zupełnie przypadkowa, będąca obserwatorem sesji.

Nigdy nie zostawiajcie podpisania umowy na „po sesji”. Może się okazać, że „po sesji” jest już za późno i trzeba lecieć do bankomatu.

Starajcie się realizować sesje w obecności osób trzecich. Zawsze dobrze jest mieć świadków, jakby co.

Sprawdzajcie pełnoletność modeli. Muszą mieć skończone 18 lat! Jeżeli tak nie jest, to na zgodzie wizerunkowej podpisy muszą być złożone przez rodziców (ojca i matkę) lub opiekunów prawnych.

W takcie sesji nie proponujcie modelom alkoholu ani jakichkolwiek substancji odurzających na tzw. rozluźnienie.

Nie dotykajcie modeli! Tłumaczcie swoje wizje i pozy bez „obmacywania”. Szczególnie punkt ten jest ważny, jeżeli fotografujecie akty.

Wywiązujcie się z terminów zawartych w umowie, co do przekazania gotowego dzieła. Zawsze, ale to zawsze, proście modeli, aby informowali znajomych bądź rodzinę, że w takim to, a takim dniu mają sesję fotograficzną w określonym miejscu i czasie. Poproście, by podali wasze imię i nazwisko oraz numer telefonu.

Gromadźcie podpisane zgody wizerunkowe w segregatorze i przechowujcie w bezpiecznym miejscu.

Te podstawowe rady pomogą wam uniknąć ewentualnych przykrych konsekwencji prawno-finansowych, jakie mogłyby się przytrafić, gdyby ktoś nagle doszedł do wniosku, że już was nie lubi, albo nie lubi was mąż lub narzeczony tego kogoś 🙂

Autor: Andrzej Petelski

 

Andrzej Petelski – www.petelski.pl/blog

źródło: Artelis.pl.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Skip to content